środa, lutego 28, 2018

Zapowiedź "Dwa zwykłe słowa" Ashley Rhodes-Courter

Zapowiedź "Dwa zwykłe słowa" Ashley Rhodes-Courter





Jest mi niezmiernie miło poinformować, iż mój blog Czytaninka objął patronatem medialnym książkę Dwa zwykłe słowa Ahsley Rhodes-Courter.





Słoneczko, jesteś moim dzieckiem, a ja jestem twoją matką. Musisz szanować osobę, która się tobą zajmuje, ale pamiętaj, że to nie jest twoja mama.

Ashley Rhodes-Courter spędziła dziewięć lat swojego życia w czternastu różnych domach zastępczych, żyjąc dla tych słów. Nawet gdy jej matka kompletnie się zatraciła, Ashley nie porzuciła wiary w ich nieprzewidywalną, rozpadającą się relację, cały czas coraz bardziej i bardziej pogrążając się w system opieki społecznej.
Bolesne wspomnienia tego, jak została zabrana z domu, szybko zostają pożarte przez koszmary jej nowego życia, gdzie Ashley przerzucana jest pomiędzy pracownikami społecznymi, przenoszona ze szkoły do szkoły, i gdzie musi przetrwać manipulacje i upokorzenia ze strony bardzo przemocowej rodziny zastępczej. W tym inspirującym, niezapomnianym pamiętniku Ashley znajduje odwagę, by osiągnąć cel – a jednocześnie odkryć siłę własnego głosu.




Przeczytaj fragment - KLIK






Recenzja w okolicach premiery!






wtorek, lutego 27, 2018

"Zdrada scenarzystów" Wojciech Nerkowski [PRZEDPREMIEROWO]

"Zdrada scenarzystów" Wojciech Nerkowski [PRZEDPREMIEROWO]






➲ TYTUŁ  "Zdrada scenarzystów"

➲ AUTOR  Wojciech Nerkowski

➲ DATA PREMIERY  28.02.2018

➲ WYDAWNICTWO  Czwarta Strona

➲ ILOŚĆ STRON  404


➲ OCENA  4/6

➲ OPIS


Dynamiczny montaż, zabawna intryga i cięte riposty. Scenarzyści w najlepszej formie!
Ekscentryczna ekipa filmowców wyrusza na Teneryfę kręcić kryminał pod tytułem „Spisek scenarzystów”. Wszystko miało iść jak z płatka, lecz już pierwszego dnia na planie dochodzi do zabójstwa jednego z głównych aktorów. Scenarzyści rozpoczynają własne śledztwo. Kuba popada w paranoję, a Sylwia próbuje przemówić ekipie do rozsądku. Ich śledztwo nabiera rumieńców, bo morderca nie zwalnia tempa i wysyła sygnały, że na jednym trupie nie skończy.
Zamieszanie wokół filmu sprzyja promocji i sławie, dlatego wydaje się, że to był czyjś precyzyjny plan. Tylko kto mógł wpaść na tak przewrotny pomysł? Czy przebojowym filmowcom uda się odnaleźć mordercę, zanim sami staną się ofiarami?
Wojciech Nerkowski – scenarzysta „BrzydUli” i „M jak miłość” odsłania ciemną stronę planu filmowego.


➲ MOJE ODCZUCIA

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Wojciecha Nerkowskiego. Zastanawiacie się zatem, czy jeszcze kiedyś sięgnę po coś jego autorstwa? 

Ekipa filmowa wybiera się na Terneryfę, aby tam nakręcić kryminał. Już pierwszego dnia na planie zostaje zamordowana aktorka. Policja niczego nie potrafi wskórać, więc ekipa postanawia zrobić własne dochodzenie. Kiedy wydaje się, że już są na tropie mordercy, nagle pojawia się inna koncepcja burząc ich dotychczasową teorię. Czy zatem filmowcy odkryją, kto jest winny, zanim dojdzie do kolejnych nieszczęść?
Chodź morderca siedział plecami do Leśniewskich i nie mogli zobaczyć jego twarzy, pilnował się, żeby nie reagować w żaden sposób na ich rozmowę. Był inteligentny i arcyostrożny. Zaśmiewał się w duchu, ale na zewnątrz prezentował obojętną, z lekka zaspaną jeszcze twarz, błogi uśmiech gościa Oriany, któremu smakują naleśniki.
Muszę przyznać, iż początek powieści nie wciągnął mnie zbytnio, a wręcz mogłabym powiedzieć, że mnie troszkę nudził. Jednak plusem jest to, że mogliśmy w tej części lepiej poznać bohaterów i ich charaktery. Natomiast druga połowa to dla mnie bomba. Co tutaj się działo, a raczej co się nie działo. Autor umiejętnie prowadzi dialogi i niezwykle barwne opisy. Doskonale wie, jak przyciągnąć uwagę czytelnika, umiejętnie pomieszać mu w głowie i sprawić, iż do końca nie będzie wiedział kto był mordercą.

Postaci mamy tutaj wiele, jednak moją uwagę szczególnie przyciągnęło rodzeństwo - Kuba i Sylwia. Ich dialogi, tok myślenia czy śmieszne powiedzonka momentami bawiły mnie do łez. Należy również zwrócić uwagę na silną więź siostrzano-braterską. Są to postacie godne uwagi, które umiejętnie odgrywają swoje role. Sylwia, z początku szara myszka przemienia się w pewną siebie kobietę, a Kuba to człowiek zagadka, który nie cofnie się przed niczym.

Wojciech Nerkowski z całą pewnością wie jak zaciekawić swoich odbiorców. Umiejętnie buduje napięcie w swojej książce, dodając do niego nutkę kryminału, a jednocześnie wszystko to jest okraszone sporym humorem. I choć, tak jak wspominałam początek troszkę mnie przynudził, to jednak im dalej brnęłam przez powieść, tym bardziej byłam zachwycona. Wspólnie z naszą ekipą filmowców starałam się odkryć, kto stoi za morderstwem Aliny i zaatakowaniem Mateusza. Z radością przyznaję, że do końca nie udało mi się tego odkryć. Także jak widzicie, książka nie jest przewidywalna, co dla mnie jest plusem, gdyż nie lubię brnąć w historie, w których bez problemu domyślam się co się stanie za moment. Wartka akcja, ciekawe postacie i ogrom zagadek, to coś, czego możecie się tutaj spodziewać.

Nie nastawiajcie się jednak na jakiś ciężki kryminał, w którym krew leje się na każdej stronie, bo tego tutaj nie znajdziecie. To lekki kryminał, z ogromną dozą humoru. Będziecie się świetnie bawić.

Zdrada scenarzystów to świetnie połączenie kryminału z humorem, przy czym to drugie znacznie przeważa. Wartkie dialogi, wiele zaskoczenia i plastyczne postacie sprawią, że nawet się nie spostrzeżecie jak dobrniecie do końca powieści. A zakończenie? Pozostawi Was z wieloma zapytaniami.




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję







poniedziałek, lutego 26, 2018

"Bieg do gwiazd" Dominika Smoleń

"Bieg do gwiazd" Dominika Smoleń





➲ TYTUŁ  "Bieg do gwiazd"
➲ AUTOR  Dominika Smoleń
➲ DATA PREMIERY  05.02.2018
➲ WYDAWNICTWO  Szara Godzina
➲ ILOŚĆ STRON  320




➲ OCENA  4/6
➲ OPIS


Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?
Cukrzyca. Słowo, które zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy klątwa?
Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami.
Bieg do gwiazd to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.





➲ MOJE ODCZUCIA


Cukrzyca - dla niektórych znana choroba, dla drugich nie. Jednak większość z nas nie ma pojęcia jak wygląda życie człowieka, który na nią choruje. Ciągła kontrola poziomu cukru we krwi, tego co się je i w jakich ilościach. Chyba nikt z nas nie chciałby żyć z taką chorobą. Ale co zrobić jeśli się zdarzy? Przecież my na to nie mamy wpływu. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Choć nie wszyscy potrafią.

Ada, nasza główna bohaterka to dziewczyna, która w wieku 7 lat dowiedziała się, że choruje na cukrzycę. Została poniekąd z tą chorobą sama, gdyż rodzice się nią nie przejmowali, nie okazywali jej wsparcia - pewnie jej choroba sama ich przerosła. Jedyne wsparcie miała w swojej babci, ale i jej zabrakło na tym świecie. Do tego depresja, ciągłe pytania bez odpowiedzi. Ona nie chce już tak żyć, dlatego myśli, aby to zakończyć. Postanawia jednak wypełnić ostatnią wolę swojej ukochanej babci, a mianowicie to, że przez 30 dni ma żyć jak normalna nastolatka. Czy zatem te 30 dni normalności, wpłyną na jej ostateczną decyzję?


Dominika Smoleń napisała książkę, w której ukazuje jak trudne bywa życie osoby, która jest skazana na nieuleczalną chorobę, w tym przypadku na cukrzycę. I jak ważne podczas takiej choroby jest wsparcie najbliższych - rodziny, przyjaciół. Jednak nie zawsze taką pomoc osoby chore otrzymują, co wpływa na to, że sobie nie radzą. A jeżeli taka osoba myśli już tylko o samobójstwie, to tym bardziej rodzinie powinna zapalić się czerwona lampka ostrzegawcza.
Byłam jak bezpański pies, który musiał nauczyć się radzić sobie sam i przez całe życie udawać, tylko dlatego, że ludzie wokół czegoś oczekiwali.

Na świecie są choroby nieuleczalne z którymi jednak mimo wszystko da się żyć. Myślę, że i z cukrzycą można nauczyć się obchodzić. Jeśli prawidłowo o siebie zadbamy to przecież możemy żyć jak normalni ludzie. Na świecie jest wiele innych beznadziejnych przypadków chorób, a ludzie mimo wszystko potrafią cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami.
Dotknęłam palcami blizn na swoich nadgarstkach, na swoich rękach. Czułam wypukłości po ranach, które sama sobie zadałam. Rany, które pomagały mi żyć. Pokazywały, że dalej jestem człowiekiem, chociaż czasem sama w to nie wierzyłam.
Być może nasza książkowa Ada czuła się samotna, dlatego planowała skończyć ze swoim cierpieniem. Jednak kiedy w jej życiu pojawił się Łukasz, Lena oraz Adam, życie nabrało barw, pojawiło się również uczucie. Ale czy to wystarczy, by chcieć nadal żyć?

Autorka zabiera nas w świat osoby, która sama zmaga się ze swoją cukrzycową chorobą. Zaznajamia nas z wieloma zwrotami, których sami byśmy nie zrozumieli, gdyby nie słowniczek z wyjaśnieniami zawarty w książce. Dzięki temu mamy okazję poznać wiele zagadnień związanych z tym schorzeniem.

Łukasz, Lena oraz Adam to postacie, które okazują się prawdziwymi przyjaciółmi. I w swoim życiu również każdy z nich zmaga się z jakimś tragicznym przeżyciem, a mimo wszystko stara się iść wciąż na przód. To dzięki nim Ada z dnia na dzień, staje się pogodniejszą dziewczyną, czuje, że komuś wreszcie na niej zależy.

No i jeszcze muszę wspomnieć o zakończeniu, za które najchętniej udusiłabym autorkę. Tak się nie postępuje z uczuciami czytelnika. Dominika Smoleń kompletnie wytrąca swojego czytelnika z równowagi, gdy ten dobiega do końca lektury. Zaskoczenie gwarantowane.

Bieg do gwiazd to książka o dziewczynie, która zagubiła się we własnych zmaganiach z cukrzycą, z którą musiała radzić sobie sama, gdyż jej własną rodzinę ta choroba przerosła. To również 30 dniowa historia o tym, by ponownie wrócić do normalności i brać z życia pełnymi garściami, bo przecież cukrzyca to nie koniec świata. Zachęcam do przeczytania!




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję autorce oraz



niedziela, lutego 25, 2018

Wywiad - Wojciech Magiera

Wywiad - Wojciech Magiera


Zapraszam na wywiad z Wojciechem Magierą autorem powieści "Fragmenty zdarzeń".





1. Jaką osobą jest Wojciech Magiera?

- Sporo w nim optymizmu, sporo spokoju, jest też i szczypta szaleństwa, humoru, a i pewnie jeszcze wiele do odkrycia. Człowiek z pasjami, potrafiący wpaść często w wir myśli. Tak… Wojciech Magiera to złożona osoba.

2. Na swoim koncie masz wydaną książkę oraz 2 opowiadania. Zatem w której z form – dłuższej czy krótszej – czujesz się lepiej i dlaczego?

- Z początku czułem się dobrze w krótkiej formie, stąd sporo napisanych przeze mnie opowiadań (w tym dwa wydane). Na tamtym etapie pracy nad tekstami ciężko było mi stworzyć coś dłuższego, co miałoby „ręce i nogi”, ale mimo wszystko powoli próbowałem. Kilka pierwszych tworów (już o objętości książkowej) było w pewnym sensie próbą i wylądowały one w koszu. Z czasem stało się odwrotnie niż na początku, teraz łatwiej stworzyć mi fabułę książki, sporą ilość postaci czy wykreować jakiś świat godny wielu opisów, niż zmieścić wszystko w krótkim opowiadaniu, zwłaszcza przy ewentualnych nałożonych limitach znaków. Możliwe, że kilka moich mniejszych objętościowo tekstów ujrzy jeszcze światło dzienne, ale póki co chciałbym skupić się na dłuższej formie.

3. Podobno jesteś „wiecznym optymistą o tysiącu zainteresowań”. Jakie zatem to zainteresowania i które stoją na czele tych najbardziej lubianych?

- Muzyka, to na pewno. Swego czasu grywanie w podwórkowych kapelach, a i wypady na koncerty to była codzienność. Filmy – i to nie tylko same ich oglądanie, ale i interesowanie się całą branżą od strony nieco bardziej technicznej. Oprócz tego niegdyś modelarstwo. Motocykle, mitologia nordycka… sporo tego. Zainteresowań wiele, ale czasu na wszystkie z nich zdecydowanie za mało.

 4. Lubisz książki w klimatach postapo. Skąd zrodziło się takie zainteresowanie?

- Dmitry Glukhovsky i jego książka „Metro 2033”. Od tego zaczęła się moja „przygoda” z postapo. Po książkę sięgnąłem z przypadku, by później wciągnąć się w ten klimat i spróbować swoich sił w konkursie na opowiadanie w wykreowanym przez autora świecie. I tak jakoś poszło dalej z pisaniem na poważnie, a i zainteresowanie postapo pozostało, dlatego często sięgam po tego typu pozycje - opisujące nieco brudną, często brutalną, przeważnie niepewną wizję przyszłości i losy garstek bohaterów żyjących w świecie który runął.
5. O czym jest Twoja książka „Fragmenty zdarzeń” i jak zachęciłbyś czytelników do sięgnięcia po nią?


 - Jak bym zachęcił? Hmm. „Bestseller godny uwagi”. A tak całkiem na poważnie… Książka skupia się na głównej bohaterce dążącej do odkrycia prawdy o przeszłości swojej rodziny, która wpada jednak po drodze w sieć nieoczekiwanych zdarzeń. Dzieje się sporo, brak tu przeciąganych momentów. Akcja dzieje się w teraźniejszości, ale i wracamy sporymi fragmentami do przeszłości. Końcówka i rozwikłanie sprawy nie są podane na tacy, tak też skłaniam czytelnika do wytężenia umysłu, co moim zdaniem jest jeszcze większym plusem podczas czytania książki.





6. W swojej książce osadzasz fabułę w Polsce, a nie jakimś zagranicznym mieście. Dlaczego właśnie w Polsce?

- Gdzieś po głowie chodziły mi zawsze takie pomysły, by osadzić fabułę książki gdzieś za granicą, w jakimś dużym mieście, ale póki co nie zdecyduję się na ten krok. Gdybym sam spędził sporo czasu w jakimś konkretnym mieście, podłapał nieco z tamtejszej kultury, sporządził sporo notatek, poznał żyjących tam ludzi… może wtedy. Póki co pozostanę na znanym mi podwórku. Od zawsze marzył mi się jednak Boston, więc może kiedyś…

7. Dlaczego postanowiłeś napisać właśnie thriller?

-Thrillery i kryminały to gdzieś ¾ książek, które czytam. Zawsze ciągnęło mnie bardzo, aby napisać książkę właśnie w tym gatunku. Co prawda od czasu do czasu romansuję z fantastyką, ale i tak zwykle przemycam i w niej jakąś kryminalną zagadkę czy dreszczyki rodem z thrillera.

8. Skąd czerpiesz  inspiracje do pisania tekstów?

- Brzmi banalnie, ale z wszystkiego co wokoło mnie. Czasem pomysł przychodzi niespodziewanie, zaczyna się od jakiejś ogólnej myśli, potem to wszystko się klaruje, dochodzą kolejne pomysły i przemyślenia… a potem wystarczy już tylko napisać książkę.

9. Czym zajmujesz się na co dzień?

- Zwyczajną pracą, póki co. Może kiedyś uda się wypłynąć z pasją na szerokie wody i skupić się wyłącznie na niej… Warto marzyć. 

10. Kiedy możemy spodziewać się kolejnej książki spod Twojego „pióra”?

- Już niebawem. Z tego co mi wiadomo pojawi się ona w okolicach maja, przy okazji Warszawskich Targów Książki. Tym razem będzie to bardziej kryminał niż thriller. Nieco inny niż „Fragmenty zdarzeń”.

11.  Jakie to uczucie być jako debiutant (autor) na targach książki?

- Bardzo ciekawe doświadczenie, zwłaszcza za pierwszym razem, kiedy zdajesz sobie wreszcie sprawę, że książka, nad którą pracowałeś miesiącami, ma swoich odbiorców, z którymi możesz jeszcze zamienić parę słów. Naprawdę ciekawe uczucie. 

12.  Większość autorów posiada fanpage swojej twórczości. U Ciebie go nie widzę. Nie myślałeś, aby takiego założyć i dzielić się swoją twórczością z czytelnikami?

- Z początku w ogóle o tym nie myślałem, potem nawet lekko się wzbraniałem, kiedy pojawiły się takie sugestie jeszcze przed premierą pierwszej książki. Jednak przy okazji drugiej powieści widzę w tym większy sens i potencjał, zatem już niedługo (a na pewno przed premierą kolejnej książki) jakaś strona o mnie na pewno pojawi się w sieci. 

13.  Po jakie książki i jakich autorów sam chętnie sięgasz?

-Dennis Lehane i Anders de la Motte to obecnie moi topowi autorzy. Oprócz tego sporo innych kryminałów, thrillerów, a i sensacji przewija się cały czas przez moje ręce. No i jak wspominałem wcześniej, fantastyka, w szczególności postapo, a i przeróżne inne wizje przyszłości potrafią mnie zafascynować i pochłonąć na wiele godzin. Lubię też czasem sięgnąć po prostu po książkę nieznanego mi – pod kątem twórczości - autora (obojętnie czy jest tylko trochę popularny czy zupełnie nieznany i nierozreklamowany), by przekonać się samemu, czy jego twórczość przypadnie mi do gustu. Zdarza mi się czasami odkryć solidnego autora, jego ciekawy styl, a i nieraz wciągnąć się w fabułę bardziej, niż przy okazji poczytnych pisarzy.





 
Serdecznie dziękuję autorowi za poświęcony czas.





niedziela, lutego 25, 2018

"Pragnienia Elżbiety" Aneta Krasińska [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA + PATRONAT]

"Pragnienia Elżbiety" Aneta Krasińska [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA + PATRONAT]



➲ TYTUŁ  "Pragnienia Elżbiety. Małe tęsknoty"

➲ AUTOR  Aneta Krasińska

➲ DATA PREMIERY  27.02.2018

➲ WYDAWNICTWO  Replika

➲ ILOŚĆ STRON  288


➲ OCENA  6/6

➲ OPIS


W drugiej części trylogii Małe tęsknoty spotykamy znajome już bohaterki: Kalinę, Elżbietę i Lenę. Pewnego dnia przewrotny los przypadkowo splótł ze sobą ich losy i wywrócił ich życie do góry nogami. Każda na własną rękę usiłuje się pozbierać i rozliczyć z demonami przeszłości. Elżbieta po wypadku zapada w śpiączkę i choć nie ma z nią kontaktu, ona sama odbywa podróż w przeszłość, do wydarzeń z młodości, które położyły się cieniem na całym jej życiu.
Kalina traci dziecko i dręczona wyrzutami sumienia nie jest w stanie wrócić do pracy, która do tej pory dawała jej mnóstwo satysfakcji. Dodatkowo żyje w ciągłym lęku, że trafi do więzienia za spowodowanie wypadku.
Lena, najmłodsza z bohaterek, wciąż ma problemy z budowaniem relacji. Nie znajduje wspólnego języka z rówieśnikami, nie lubi chodzić do szkoły. Kiedy spotyka dużo starszego od siebie Adama, przez chwilę wierzy, że teraz wszystko w jej życiu się zmieni. Niestety, ten związek zwiastuje wyłącznie kłopoty…
Czy kobiety będą umiały stawić czoło przeciwnościom i pierwszy raz w życiu powiedzieć, że są szczęśliwe?


➲ MOJE ODCZUCIA

Przyjemnie było powrócić do losów Kaliny, Elżbiety i Leny. I choć obecnie każda z nich przeżywa swój własny dramat, to czułam niezwykłą więź z każdą z nich. Aneta Krasińska ma niezwykły dar do pisania bardzo emocjonujących historii o kobietach. Zawsze z zapartym tchem śledzę ich losy, a co najważniejsze oddają one niezwykłą rzeczywistość, w której mogłaby się znaleźć każda z nas.

Losy trójki naszych bohaterek przecinają się podczas nieszczęśliwego wypadku. Kalina traci podczas niego dziecko na które tak długo oczekiwali z mężem. Elżbieta zapada w śpiączkę, ale w swoim umyśle toczy podróż w przeszłość. A Lena ulega kontuzji nogi, przez co jej wakacje wydłużają się o miesiąc. I choć każda z nich ucierpiała fizycznie, to jednak istotniejszą sprawą są ich cierpienia psychiczne. Każda z nich boryka się ze swoim problemem i nie wie jak sobie z nim poradzić.

Cierpienia każdej z bohaterek są widoczne niczym na tacy. Utrata dziecka, odrzucona miłość, nieakceptacja poprzez społeczeństwo, uczucie samotności. To problemy, z którymi każdego dnia spotyka się na świecie miliony osób. W takim przypadku niezwykle ważne jest, aby mieć obok siebie osoby, które będą nas wspierały, podnosiły na duchu i dodawały otuchy. Najgorsze co człowiek może zrobić to załamanie się. Problemy są, były i będą, należy tylko nauczyć się z nimi walczyć. Wiadomo, niektórych wydarzeń z życia nie da się ot tak wyprzeć. Utrata tego, na co tak długo czekaliśmy jest dotkliwie bolesna. Świadomość, że dopiero co się udało, a już trzeba było się pożegnać z tym pragnieniem. Jak sobie z tym poradzić?

Uwielbiam powieści autorki, gdyż nie tylko są nadzwyczaj życiowe, ale poruszają każdą głębię mojego umysłu i sprawiają, że muszę na chwilę zastanowić się nad własną egzystencją i dokonywanymi wyborami. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, dzieją się pod wpływem chwili i już. Jednak to, jak je odbierzemy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. To my decydujemy, czy w danej chwili będziemy odczuwać radość, czy też smutek.
W następnej chwili Lena usłyszała dźwięk przerywanego połączenia. Zapatrzyła się w okno; szare niebo doskonale wpisywało się w jej nastrój. Wsunęła dłonie do kieszeni, żeby ukryć ich drżenie. Znowu była małą dziewczynką, która źle wypełniała polecenia matki. Po chwili obraz się rozmazał i poczuła ściekające po policzkach łzy. Doskonale znała ich słony smak. Ile by dała, by móc zapomnieć o tym, co boli.
Los naszych trzech bohaterek choć obcych sobie, sprawia, że jednak łączy je uczucie smutku, bólu i cierpienia. Może ich los miał właśnie tak się potoczyć. Może nieszczęśliwy wypadek, miał sprawić, by mogły sobie wzajemnie pomóc? Nic nie dzieje się bez przyczyny, a czasem ludzie, których wcześniej nie znaliśmy, nagle stają się dla nas niezwykle ważni.

Kalina cierpi, gdyż straciła tak długo oczekiwane dziecko. Dopiero co się dowiedziała o ciąży, by za chwilę musieć pogodzić się z jego stratą. Każda kobieta, która znalazłaby się w podobnej sytuacji, cierpiałaby równie mocno co ona. Elżbieta pomimo tego, iż znajduje się w szpitalu w śpiączce, odbywa podróż w przeszłość, by w końcu uświadomić sobie istotne sprawy. Tak długo żyła ze skrywanym w sobie bólem, nikomu o nim nic nie mówiąc. Tłumienie w sobie cierpienia, to chyba najgorsza z możliwych rzeczy. Natomiast Lena, cierpi, gdyż czuje się dziwadłem wśród społeczności szkolnej, nie ma koleżanek, z nikim się nie spotyka. Staje się zamknięta w sobie, a upust swoim emocjom daje poprzez okaleczanie się.

Bohaterowie wykreowani przez autorkę są rzeczywiści, wręcz namacalni. Wspólnie z nimi odczuwamy ich rozterki i stajemy się świadkami ich wędrówki przez ludzkie dramaty. Fabuła wciąga już od pierwszych stron, nie pozwalając przejść obok tej lektury obojętnie. Przygotujcie się na ogrom emocji, których tutaj nie zabraknie.
Miłość do Tadeusza wiązała się dla niej z ciągłym cierpieniem, które odzierało ją z sił, pozbawiało nadziei i groziło nieuchronnie zbliżającym się szaleństwem. Dzisiaj wiedziała, ile błędów popełniła, odsłaniając przed nim swoje wnętrze, dlatego zmierzała odciąć się od przeszłości i zacząć żyć na nowo.
No i zakończenie, które jest dla mnie zaskoczeniem. Z niecierpliwością będę oczekiwała kontynuacji losów naszych bohaterek.

Pragnienia Elżbiety to powieść dzięki której wielu z nas, może zmienić swój tok myślenia. Cierpienie i ból nie są elementami naszego życia, których można się pozbyć, ale takimi, którymi możemy dzielić się z bliskimi, a nie tłumić je w sobie. Jeśli lubicie życiowe książki z mnóstwem refleksji, nie zwlekajcie, tylko czym prędzej czytajcie. Polecam!




Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję autorce oraz










sobota, lutego 24, 2018

"Niewolnik. Jak przebudziłem się do życia" Anand Dilvar

"Niewolnik. Jak przebudziłem się do życia" Anand  Dilvar






➲ TYTUŁ  "Niewolnik. Jak przebudziłem się do życia"

➲ AUTOR  Dilvar Anand

➲ DATA PREMIERY  25.01.2018

➲ WYDAWNICTWO  Samsara

➲ ILOŚĆ STRON  150


➲ OCENA  5/6

➲ OPIS


Międzynarodowy bestseller sprzedany w liczbie ponad 2,5 mln egzemplarzy i przetłumaczony na 15 języków! Potężna w swym przekazie książka, która zmienia spojrzenie na życie

Uwięziony w stanie wegetatywnym, po strasznym wypadku, na skutek którego jego całe ciało zostało sparaliżowane, narrator nie jest w stanie komunikować się z nikim z jego otoczenia. Odcięty od rodziny i przyjaciół, zaczyna wewnętrzną rozmowę ze swoim duchowym przewodnikiem. Wyrusza z nim w emocjonalną podróż po ścieżkach samorealizacji, doświadczeniach bliskich śmierci, aż dociera do stanu nowej świadomości i najgłębszego zrozumienia własnego ja.

Duchowy nauczyciel Anand Dílvar dzieli się z nami tym głębokim zrozumieniem ponadczasowej prawdy o życiu i proponuje, byśmy przemyśleli najważniejsze kwestie:

Jesteśmy bardziej obserwatorami czy aktywnymi uczestnikami naszego życia?
Czy jest możliwe, że rany z przeszłości się zabliźnią, a my zdołamy wybaczyć?
Jak możemy uwolnić się z więzów, którymi sami się skrępowaliśmy?
"Niewolnik" – choć miejscami wstrząsający, to podnoszący na duchu i cudownie budujący – dostarczy odpowiedzi na pytania o wieczność, cel życia na ziemi oraz wzbudzi chęć zastanowienia się nad tym, czy obraliśmy dobry kierunek swojej egzystencji.


➲ MOJE ODCZUCIA


Wyobraźcie sobie, że macie pełną świadomość tego co się dzieje wokół Was, ale nie możecie otworzyć oczu, ani się poruszyć. Większość ludzi, która Was otacza, uważa, że nic do Was nie dociera. Co byście w takim momencie zrobili? Jakbyście się czuli?

Anand Dilvar doświadczył tego we własnej osobie. Uległ poważnemu wypadkowi, w wyniku którego zapadł w śpiączkę. On jednak miał pełną świadomość, rozumiał wszystko co mówili ludzie, pielęgniarki czy lekarze przebywający w jego otoczeniu. Takie przeżycie musiało być okropne na pierwszy rzut oka.

Ludzie często nie rozumieją czym jest życie. Drwią z niego, nie zdając sobie sprawy jakie ono jest kruche. Żyjemy, chodzimy po tym świecie, a wystarczy chwila, by to życie zmieniło się o 360 stopni. I dopiero w takich chwilach zaczynamy dostrzegać to co było najcenniejsze. To przykre, że człowiek uświadamia to sobie dopiero w takich ciężkich chwilach. Autor miał wiele czasu na przemyślenia, na zastanowienie się nad własnym postępowaniem. Towarzyszył mu to jego przewodnik, który nie odpowiadał na jego pytania, lecz sam starał się go nakierować na takie tory, by sam mógł znaleźć na zadane przez siebie pytania.

Jak wiele osób na świecie jest w podobnej sytuacji? Czy zdarzyło Wam się coś takiego w waszym życiu? Odwiedzaliście osobę, która wydawało się, iż nie jest świadoma tego co się wokół niej dzieje? Mnie zdarzyło się coś takiego z moim dziadkiem. Zachorował ciężko, lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Nie kontaktował, ale ja świadomie czułam, że dziadek wie co do niego się mówi. Zdarzył się też w tym wszystkim taki moment, że mnie jedyną ścisnął za rękę. Czy sobie to wymyśliłam? Nie sądzę.

Ludzie stają się niewolnikami własnego ciała. To się może zdarzyć. Na potwierdzenie tego macie tę oto książkę. Wszystko jest jednak zależne od nas samych, to my decydujemy jak zachowamy się w danym momencie, jakie uczucia z nas wypłyną. Nikt nie ma wpływu na nasz tok myślenia. To nasze życie, i mamy prawo je przeżyć tak jak chcemy. Ludzie jednak często zapominają, iż życie jest cudem. Pędzą wciąż do przodu, zapominając żyć tu i teraz. Jeśli kogoś kochamy powiedzmy mu o tym otwarcie, nie czekajmy na właściwą porę, bo ta może nie nadejść.
- Masz rację, życie jest cudem. Ludzie o tym zapominają. Skupiają się na problemach, brakach, bezsensownych dążeniach i banalnych czynnościach. Przyzwyczajają się do budzenia się rano, odczuwania bicia własnego serca, doznawania wrażeń zmysłowych, a także do możliwości wyrażania swoich myśli, miłości i własnej indywidualności. Zapominają, że te wszystkie dary są cudem. Ci ludzie marnują dar życia.
Amand Dilvar podczas swojego uwięzienia w ciele doświadczył wiele cennych rad. Przemyślał swoje zachowanie, zrozumiał to, czego nie dopuszczał do siebie w normalnym życiu. Pomógł mu jego przewodnik. A także tajemnicza postać Faith, która pokazała mu, że można troszczyć się o kogoś i kochać bezwarunkowo. Pozostała jednak zagadką, gdyż nikt nie wiedział kim była.

Autor przebudził się, niesamowita chęć kochania i bycia kochanym przezwyciężyła jego niemoc. To narodzona córka dodała mu sił i woli walki. Gdyby nie to, jego życie mogłoby dopiec końca.

Cieszmy się życiem, żyjmy tu i teraz, nie zastanawiajmy się nad przeszłością. Co było, minęło. Najważniejsze jest nasze teraz. Życie jest krótkie, i nie warto marnować go na jakieś błahostki jak kłótnie, rozterki czy niedopowiedzenia. Ważne jest, by udowadniać bliskim jak wiele dla nas znaczą.

Niewolnik. Jak przebudziłem się do życia to niezwykle refleksyjna książka, dzięki której wielu z nas może w końcu zrozumie jak postępować w życiu. Nikt nie zna dnia, ani godziny, kiedy może nas ono zaskoczyć. Dlatego warto cieszyć się daną chwilą i dostrzegać ten cud, którym jest nasze życie.






Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję







sobota, lutego 24, 2018

Fragment 3 "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

Fragment 3 "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

I jeszcze jeden fragment Pragnień Elżbiety Anety Krasińskiej.




Elżbieta
 
Nie wiedziała, ile czasu minęło, odkąd oby­dwaj lekarze wyszli, ale nagle drzwi znowu się otworzyły i tym razem usłyszała znajome kroki.
Tuż nad nią nachyliła się Olga i pocałowa­ła ciotkę w policzek. Elżbieta o tym wiedziała, ale nie czuła dotyku. Pamiętała jednak zapach jej perfum; jaśmin z nutą kardamonu.
– Cześć, ciociu. – Elżbieta usłyszała łagodny głos Olgi. Bratanica przysunęła sobie krzesło.
„Cześć, skarbie”, odpowiedziała jej w my­ślach. „Dobrze, że jesteś, potwornie się nudzę, nikt nie chce ze mną pogadać”, pożaliła się. „Nie to, żebym nagle polubiła rozmowy, ale może dzięki temu szybciej zleciałby mi czas i przestałabym się przejmować tym, że wciąż nie mogę wstać. To mnie najbardziej irytuje, oględnie mówiąc”.
– Ładnie dzisiaj wyglądasz. – Olga wzięła do ręki grzebień i zaczęła czesać długie włosy cho­rej, które zdążyły stracić blask.
„Nie musisz kłamać”, westchnęła Elżbieta. „Myślisz, że nie wiem, jak wyglądam? Ale kto by się tym przejmował?”
– Wygodnie ci? – spytała Olga, układając świeżo zapleciony warkocz na poduszce.
„Żartujesz”, obruszyła się Elżbieta. „Jest mi dokładnie wszystko jedno, na czym leżę i czym jestem przykryta, bo – jeśli nie pamiętasz – ni­czego nie czuję!”
– Poprawię ci poduszkę – nalegała bratanica, jakby od tego zależało życie Elżbiety.
„Daj już spokój”, zdenerwowała się Elżbieta.
– Teraz lepiej, prawda? – Młoda kobieta usia­dła i obciągnęła sięgającą kolan obcisłą spódni­cę. – Może powinnam przynieść ze sobą jakąś książkę? – zastanowiła się na głos.
„Halo. Ja nie mogę czytać”.
– Mogłabym ci poczytać. Może usłyszałabyś jakieś słowa…
„Ja doskonale słyszę, tylko nikt o tym nie wie”.
Olga zamilkła i przez moment głaskała chłod­ną dłoń Elżbiety leżącą na kocu obleczonym w białą poszewkę. Zastanawiała się, co jeszcze mogłaby zrobić, by pomóc ciotce. Udało jej się skontaktować z wybitnym neurologiem, który po przejrzeniu badań Elżbiety zdecydował się przyjechać na konsultację, ale póki co wciąż trwały wakacje, dlatego jego wizyta została wy­znaczona na trzeciego września.
Niespodziewanie do sali wszedł doktor Koch. Olga wstała i przywitała się z niskim mężczyzną, który nie wyglądał na więcej niż czterdzieści lat, ale wzbudzał szacunek wśród personelu fachowo­ścią i nieustępliwością w kwestiach medycznych.
– Witam, panie doktorze – odezwała się pierwsza.
– Dzień dobry. Właśnie skończyłem kon­sultację z profesorem Wierzbickim w sprawie pani Elżbiety. Doszliśmy do wniosku, że zro­bimy badanie EEG – powiedział Koch, nie kry­jąc zadowolenia.
– I co to da, panie doktorze?
– Dowiemy się, czy pacjentka jest świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Podczas badania umieścimy na jej głowie małe elektrody, które rejestrują aktywność elektryczną mózgu.
– Będziemy wiedzieli, czy ciocia słyszy? – spytała Olga, nie kryjąc podniecenia.
– Dokładnie. Dzięki temu uda nam się okre­ślić, czy czuje dotyk albo czy próbuje wykony­wać ruchy, nawet jeśli jej ciało się nie porusza.
– To naprawdę możliwe?
– Proszę być dobrej myśli. – Lekarz poklepał ją po ramieniu.
„Ja na pewno jestem”, pomyślała Elżbieta.
Kiedy zostały same, Olga opadła na krze­sło i przez chwilę wycierała cieknące jej po policzkach łzy. W końcu jakiś przełom. Potrze­bowała go tak bardzo. Za każdym razem, gdy przychodziła do szpitala, patrzyła, jak ciało jej ciotki traci witalność. Miała wrażenie, że kobie­ta jest coraz chudsza, jej twarz staje się bardziej pomarszczona, a cera matowa.
– Gdyby tylko ta kretynka była bardziej uważ­na, nie leżałabyś tutaj – powiedziała, odgarnia­jąc niewielki kosmyk włosów z twarzy Elżbiety.
„Leżałabym, leżała…”
– Nawet się nie rozejrzała – utyskiwała Olga, troskliwie gładząc twarz chorej.
„Gdyby to nie była ona, byłby ktoś inny”, po­myślała Elżbieta.
– I to teraz, gdy wszystko zaczynało się do­brze układać.
„Nic się dobrze nie układało. Zawiodłam się na kimś, kto przez wiele lat był dla mnie naj­ważniejszy w życiu, choć nie chciałam się do tego przyznać. Drwił z miłości. Nie mam pojęcia, dlaczego pozwoliłam mu zostać w sercu po tym, jak zmusił mnie do rozstania z dzieckiem…”
– Obrazy wreszcie zostały dostrzeżone przez krytyków, a klienci zaczęli pukać do twoich drzwi – ciągnęła Olga.
„To pięknie brzmi. Mów jeszcze. Sztuka jest dla mnie tym, czego nie znalazłam wśród lu­dzi. To jest świat, który jest mi naprawdę bliski, w którym mogę być sobą i bezkarnie wyobrażać sobie własną przyszłość”.
– Za kilka lat na pewno twoje prace wisia­łyby w niejednej galerii. – Olga spojrzała czule na Elżbietę.
„Moje prace i tak zostaną, nawet wtedy, gdy mnie już nie będzie. Terapeutka radziła, żebym zaczęła pisać pamiętnik, ale ja wolałam w inny sposób opowiedzieć o swoim życiu. Nie znałam słów, które wyraziłyby mój ból po stracie dziec­ka. Nie umiałabym opisać uczuć, które towarzy­szyły mi, gdy samotnie kładłam się na kozetce w nędznej suterenie, przerobionej na gabinet lekarski, a po zejściu z niej czułam się oszoło­miona i całkowicie samotna. Potem jeszcze dłu­go próbowałam zrozumieć, dlaczego wybrałam mężczyznę, zamiast własnego dziecka”.
– Musisz do nas wrócić. Nie możesz się pod­dać – poprosiła Olga, nachylając się nad Elżbietą.
„Jestem tu i nigdzie się nie wybieram”.




piątek, lutego 23, 2018

Fragment 2 "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

Fragment 2 "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

Dzisiaj zapraszam na kolejny fragment Pragnień Elżbiety Anety Krasińskiej.




 
Lena
 
Spojrzała na stojące na biurku zdjęcie, na którym stała obok ojca, gdy po raz pierwszy przyjechał ją odwiedzić w Warszawie. Obejmo­wali się, uśmiechając się do siebie. Miała wtedy dziesięć lat. W tle widać było fragment szarej budowli, którą doskonale zapamiętała od pierw­szej chwili, gdy przybyła do stolicy z Otwocka. Wtedy Pałac Kultury przerażał ją swą wielko­ścią; dzisiaj jakby zmalał, a może po prostu przyzwyczaiła się do jego widoku. Lecz choć minęły cztery lata, odkąd zabrano ją od rodzi­ców, wciąż za nimi tęskniła i wierzyła, że kiedyś znowu wróci do Otwocka.
Gdy usłyszała, że obiad jest gotowy, podnio­sła się z łóżka i poszła do kuchni. Pozostałe dzieci, które mieszkały razem z nią w rodzinie zastępczej, właśnie wróciły z półkolonii, organi­zowanych przez jedną z pobliskich szkół, i roze­mocjonowane opowiadały o dzisiejszej wyprawie na basen. Lena zdawała się nie słuchać ich pa­planiny. Przyzwyczaiła się do hałasu, który po­jawiał się wraz z ich powrotem do domu, dlatego tym bardziej doceniała chwile, gdy zostawała sama i mogła wsłuchać się w ciszę.
– Lenko, może w czwartek przyjdziesz do mnie do pracy i razem pojedziemy do ośrodka na pierwszą rehabilitację? – zaproponowała Halina, nakładając na swój talerz sałatkę z pomidorów.
Lena kiwnęła głowa, nie podnosząc wzroku znad talerza. Nabijała na widelec ziemniaki na zmianę z kotletem.
– Jak spędziłaś dzień? – włączył się do roz­mowy Jacek, oblizując wąsy. Od niedawna był ich dumnym posiadaczem.
– Trochę ćwiczyłam – odparła Lena bez entu­zjazmu, mając nadzieję, że w końcu przestaną skupiać na niej uwagę.
Z pomocą przyszły jej młodsze dzieci, które po chwili zdominowały rozmowę.
Kiedy skończyli jeść, Lena pomogła przy sprzątaniu ze stołu, a następnie wróciła do swo­jego pokoju. Położyła się na łóżku i spróbowała skupić na czytaniu, jednak nie była w stanie. Jej wzrok znowu spoczął na zdjęciu ojca. Tak bardzo chciałaby się teraz do niego przytulić i usłyszeć, że wszytko będzie dobrze. Takie mia­ła wyobrażenie prawdziwej rodziny, tyle że nie jej. Nerwowo zacisnęła pięści i na nowo rozpro­stowała palce, jakby zbierała się w sobie, prze­konując się do pomysłu, który nagle jej zaświtał.
Pospiesznie złapała telefon i wybrała numer.
– Halo – odezwał się ojciec zaspanym głosem.
– Cześć, tato – zaczęła, uśmiechając się do siebie. – Dawno nie dzwoniłeś.
– Tak? – spytał zaskoczony. – Wydawało mi się, że dopiero co rozmawialiśmy.
– W ubiegłym tygodniu – przypomniała, choć nie chciała robić mu wyrzutów z tego powodu, dlatego zmieniła temat: – Jak się czujesz?
– Raz lepiej, raz gorzej, ale dramatu nie ma – oświadczył, jakby chciał ją uspokoić.
– Dawno się nie widzieliśmy. – Lena nie potrafi­ła ukryć smutku. – Może mógłbyś mnie odwiedzić?
– Tylko jak mam się dostać do Warszawy? – gderał. – Na wózku trudno mi się poruszać po mieście, a bez niego sobie nie poradzę.
Doskonale znała tę wymówkę i za każdym razem podsuwała to samo rozwiązanie.
– Mogłabym poprosić pana Jacka, żeby po cie­bie pojechał – zaproponowała, nerwowo skubiąc rozdwojone końcówki ufarbowanych włosów.
– Nie będę robił problemu obcym ludziom – oburzył się ojciec, jakby zaproponowała mu wyprawę na księżyc. – Wystarczy, że muszą się tobą zajmować.
Na chwilę zmilkła, usiłując zrozumieć, co miał na myśli. Zrobiło jej się przykro, że w tym, co mówił, zabrakło wdzięczności dla ludzi, któ­rzy starali się zapewnić jej opiekę i normalne życie, a przynajmniej jego namiastkę. Wiedzia­ła, że nigdy nie będzie mówić o normalności, dopóki nie będzie miała prawdziwej rodziny.
Nie miała na to szans w domu, który zapamię­tała z dzieciństwa.
Do dzisiaj pamiętała, jak matka wysłała ją na zakupy. Miała wtedy nie więcej niż sześć lat, a na długiej liście sprawunków znalazły się pa­pierosy. Sklepowa doskonale wiedziała, że to dla matki, ale uparła się i nie chciała sprzedać. Kie­dy Lena wróciła do domu, matka natychmiast spytała o papierosy. Lena pamiętała jej niena­wistny wzrok, który mógłby przestraszyć nie­jednego dorosłego, i wściekłość, gdy wyzywała ją od nieudaczników. Dziewczynka schowała się pod stołem w kuchni i z całych sił przycisnęła dłonie do uszu, ale krzyk matki i tak przenikał do jej umysłu. Drżała nawet wtedy, gdy ojciec wrócił do domu i wyciągnął ją spod stołu. Nie była wówczas w stanie wydusić z siebie ani jed­nego słowa. Bała się cokolwiek zrobić czy powie­dzieć, by nie narazić się na gniew matki. Stała przed ojcem ze spuszczonym wzrokiem, a tuż za nim sterczała rozjuszona matka, skarżąc się na nią i nie przebierając w słowach. Do Leny do­cierało głównie jedno słowo: nieudacznik… Tak bardzo wierzyła wtedy matce, że wreszcie sama zaczęła tak o sobie myśleć.
Wreszcie zebrała się w sobie i udając, że nie słyszała poprzednich słów ojca, powiedziała:
– Niedługo zaczyna się szkoła i nie będziemy mieli okazji się spotkać aż do świąt…
– Przecież to szybko zleci i nawet się nie obej­rzysz, kiedy do mnie przyjedziesz – oświadczył, a Lena natychmiast wyczuła w jego głosie igno­rancję, której tak bardzo nienawidziła.
Wstała i zaczęła kuśtykać po pokoju. Usiło­wała znaleźć argumenty, które mogłyby skłonić ojca do zmiany decyzji, jednak podświadomie zdawała sobie sprawę, że to nierealne.
Ojciec od dawna był więźniem we własnym domu. Zamiast wyjść, porozmawiać z sąsiada­mi, iść na spacer, zasiadał przed telewizorem i całe dnie oglądał coraz bardziej ogłupiające programy telewizyjne. Odkąd zaczęła do niego przychodzić pracownica z ośrodka pomocy spo­łecznej i robić mu zakupy, nie wyściubił nosa z domu. Wyjątkiem były wizyty u lekarza, choć ostatnio wspominał, że i z tym sobie poradził, zamawiając wizyty do domu.
W jaki sposób miała go przekonać, by przy­jechał? Powinna powiedzieć, że czuje się samot­na, że oddałaby wszystko, by móc zamieszkać z nim w Otwocku? Być może zrozumiałby, jak bardzo za nim tęskni, gdyby zobaczył swoje zdjęcie, które stało na jej biurku? Może gdyby się przyznała, że jakiś mężczyzna ją prześladu­je i nęka telefonami, ojciec przestałby być taki nieprzejednany?
Przegrała.
Straciła nadzieję.
Samotność była jej przeznaczeniem.





czwartek, lutego 22, 2018

"Dzień 7" Kerry Drewery

"Dzień 7" Kerry Drewery



➲ TYTUŁ  "Dzień 7"

➲ AUTOR  Kerry Drewery

➲ DATA PREMIERY  15.02.2018

➲ WYDAWNICTWO  Młody Book!

➲ ILOŚĆ STRON  490



➲ OCENA  4/6

➲ OPIS


Czy Martha i Isaac znów będą razem?

Czy doczekają się życia w lepszym świecie?

Martha Honeydew wydostała się wprawdzie z przerażającej Celi 7, ale skorumpowany wymiar sprawiedliwości wciąż śledzi każdy jej krok. A Isaac, jedyny zaufany przyjaciel dziewczyny, przebywa w tym samym siedmiodniowym więzieniu, w którym do niedawna siedziała ona. Przedtem on uratował ją, teraz ona powinna zrobić to samo dla niego.

Skoro jednak Marthę nieustannie ktoś ma na celowniku, jej szanse na uratowanie przyjaciela wydają się nikłe. Dziewczyna zaczyna wątpić, czy uwolnienie się od nadzoru władz jest w ogóle możliwe.


➲ MOJE ODCZUCIA

Oczekiwałam na ten moment, kiedy ponownie będę mogła wrócić do losów Marthy i Isaaca z niecierpliwością. Pierwszy tom pochłonął mnie bez reszty, czy z drugim było podobnie?

Dzięki swojemu przyjacielowi Martha opuszcza celę 7, ale nie oznacza to brak dalszych kłopotów. Ludzie twierdzą, że powinna ponieść karę za swoje czyny mimo wszystko. A władze monitorują ją na każdym kroku, o czym dziewczyna nie ma zielonego pojęcia. Teraz pragnie za wszelką cenę uwolnić Issaca, nie bardzo jednak wie jak to zrobić. Musi się ukrywać, przemieszczać tak, by nikt jej nie zauważył, gdyż jest poszukiwana.
Moja sympatia do tej dziewczyny nie straciła na wartości. To dziewczyna, która wciąż ma w sobie niezliczone pokłady nadziei, że jeszcze można zmienić ten świat. Za wszelką cenę pragnie uwolnić ukochanego, nie bacząc na to, że sama może narazić się ponownie. Pomaga jej w tym kilka osób, ale cała reszta jest przeciw.

Issac biedny przemieszcza się z celi do celi. Zdaje się, że nie widzi szansy ratunku dla siebie. Powoli się godzi z tym, co nieuniknione. Jedyne czego się boi to cierpienia fizycznego mającego doprowadzić go do śmierci.

Z całą pewnością pamiętacie jak wspominałam Wam, że tutaj to ludzie wymierzają karę osobom osadzonym w więzieniu. Nie ma tutaj miejsca na dochodzenia, śledztwa, szukanie świadków. Tutaj ludzie kochają sensację i są zdolni do wszystkiego, byle tylko ukarać osobę, która została skazana, nawet jeśli jest niewinna. Władza nadal ma potężną moc, korupcja nie zna granic, a niewygodni świadkowie powoli zostają usuwani. Inni natomiast są zmuszani, by postępowali tak jak im dyktuje władza, a nie jak podpowiada serce. Ale czy długo można wytrzymać taką presję? Czy można wciąż walczyć z własnym sumieniem i robić coś wbrew sobie samemu?
Czasem życie przypomina domek z kart, prawda? Wystarczy przypadkiem trącić jedną, a całość się wali. Teraz wszystko, co pozostało, balansuje chwiejnie na mojej głowie.
Cóż, muszę przyznać, iż autorka utrzymała swój styl i powieść nie straciła na znaczeniu. Nie brak tutaj napięcia i tykającej bomby, która może wybuchnąć w każdym momencie. Akcja toczy się błyskawicznie, a my jesteśmy świadkami tego, jak pieniądz bierze górę nad emocjami. To przykre, że życie ludzkie traci na wartości, kiedy w grę wchodzą potężne kwoty. Jeszcze gorsze okazuje się jednak to, że władza, która rzekomo powinna dbać o bezpieczeństwo i porządek, tak naprawdę doprowadza do wielu zamieszek. Autorka zdecydowanie wie jak budować napięcie, wywoływać w czytelniku emocje i co najważniejsze zaskakiwać. Tutaj nie ma nic przewidywalnego, wszystko ma w sobie jakąś cząstkę tajemnicy, którą my sami pragniemy odkryć.

Wspólnie z Marthą i kilkoma bohaterami po jej stronie pragnęłam zrobić wszystko, by zmienić ten zakichany system jaki wprowadzili. Byłam wściekła, kiedy ludzie płonęli rządzą zemsty i mordu, zamiast przeanalizować, co tak faktycznie się stało i kto tak naprawdę jest winny. Cała ta panująca władza w książce to jakiś czysty absurd, który doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Mimo wszystko, pocieszające stało się dla mnie to, iż znalazło się kilka osób, które potrafiły zobaczyć prawdę, a nie te wszystkie przekręty. To w nich była nadzieja.

Martha za wszelką cenę chciała uwolnić Isaaca. Byłaby w stanie dopuścić się nawet najgorszego, do czego zachęcała ją Patty. Podłożenie bomby i uwolnienie przyjaciela, a cóż to takiego można by pomyśleć, prawda? Ale Martha miała obawy. Czy w końcu zaryzykowała i jednak to zrobiła? Czy udało jej się uwolnić ukochanego?

Muszę powiedzieć, że takiego zakończenia, które całkowicie mnie zaskoczyło się nie spodziewałam. Tyle emocji, napięcia i nagle koniec... i jak człowiek ma tu teraz wytrzymać na kontynuację, żeby dowiedzieć się jak to się wszystko zakończy? To takie znęcanie się nad czytelnikiem.

Dzień 7 to pełna kontrowersji, sprzeczności, napięcia, ale i nadziei powieść, która pokazuje nam, że władza rządzi się swoimi prawami kompletnie nie bacząc na uczucia jakichkolwiek osób. W tym świecie to sensacja i możliwość decydowania całej ludności sprawia, że zwykli ludzie zaczynają mieć wątpliwości w sprawiedliwość na tym świecie. Zachęcam do przeczytania, warto!



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję















środa, lutego 21, 2018

Fragment "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

Fragment "Pragnień Elżbiety" Anety Krasińskiej

Zapraszam na fragment książki Pragnienia Elżbiety Anety Krasińskiej.



Kalina
 
W kuchni nastawiła wodę na herbatę i za­brała się za krojenie chleba. Jak każdego dnia nie miała ochoty na śniadanie, ale przestała walczyć z Kamilem, który wciąż jej powtarzał, że musi jeść.

Kiedy kilka minut później wszedł do kuchni ubrany w popielaty garnitur i śnieżnobiałą ko­szulę, śniadanie już na niego czekało. Kalina usiadła naprzeciwko i obserwowała, jak nad­gryza pierwszą kromkę chleba.
– Nie będę jadł sam – ponaglił ją.
– Wiem – odparła z wyraźną rezygnacją w głosie.
– Smacznego.
– Nawzajem. – Sięgnęła po kanapkę.
Uszczknęła niewielki kęs i przez chwilę żuła go, zupełnie nie czując smaku.
– Może wyjdziesz na spacer? – zaproponował Kamil, patrząc na nią z troską. – Zapowiada się ładny dzień.
– Może – rzekła bez przekonania.
– Spróbuj spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu – zachęcił, choć w jego głosie po­brzmiewała nutka rezygnacji.
– Postaram się – obiecała niechętnie.
– Biegnę, kochanie, żebym się nie spóźnił – oświadczył, próbując odzyskać spokój ducha. – Jeszcze tylko cztery dni, a później nie będę już musiał przed nikim się tłumaczyć.
– Zasłużyłeś na to. – Podniosła głowę znad talerza. – Będziesz świetnym szefem, mę­żem już jesteś, tylko masz beznadziejną żonę – dokończyła.
– Jeśli jeszcze raz coś takiego usłyszę, to obiecuję, że…
– Zostawisz mnie? – spytała natychmiast, a jej dolna warga zaczęła lekko drżeć.
– Nie licz na to. – Ukląkł przed nią i ukrył jej dłonie w swoich. – Nigdy tak o mnie nie myśl, bo sprawiasz mi ogromną przykrość.
– Przepraszam – zaczęła. – Ostatnio tylko to potrafię.
– Kocham cię najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie, że mógłbym cię stracić. Nie­ważne, co się stanie, jesteśmy razem i wspólnie przez to przejdziemy. – Mocno ją objął i pocało­wał w czubek głowy.
Szybko przywarła do jego ciała. Nawet przez koszulę i marynarkę poczuła ciepło i na­pięte mięśnie. Chciała tak trwać jak najdłużej, jednak czas ponaglał, dlatego po chwili bez słowa się odsunęła i podeszła do zlewu, by umyć naczynia.
– Do zobaczenia wieczorem!
– Cześć – odparła, nie odrywając wzroku od łyżeczki, którą właśnie płukała.
Kiedy drzwi trzasnęły, zapanowała komplet­na cisza. Kalina przyzwyczaiła się do samotno­ści. Mogła wtedy odpoczywać, choć nigdy tego nie robiła, mogła przemyśleć swoje położenie, choć nie dawało jej to nowych perspektyw. Mo­gła też snuć plany na przyszłość, choć nie wi­działa w tym celu.
Od momentu, gdy wyszła ze szpitala, myśla­ła o tym, by spotkać się z dwoma ofiarami wy­padku. Wiedziała od policjantów prowadzących śledztwo, że starsza kobieta w ciężkim stanie wciąż przebywa w szpitalu na ulicy Banacha w Warszawie, nastolatka zaś po kilkudniowym pobycie na oddziale ortopedycznym ze złama­niem kości piszczelowej w lewej nodze i kilkoma otarciami opuściła szpital i powróciła do opie­kunów. Właśnie ta ostania informacja nie da­wała jej spokoju. Zastanawiała się, ile musiała znieść tak młoda osoba w swoim krótkim życiu, a teraz jeszcze wypadek.
Kalina wiedziała, że nie ma prawa burzyć spokoju którejkolwiek z kobiet, ale czuła, że dłużej nie zdoła się przed tym bronić. Jej serce drżało, gdy wyobrażała sobie, ile bólu im spra­wiła. Wiedziała, że dopóki nie stawi temu czoła, nie odzyska spokoju.
Wyszła do przedpokoju. Na moment zawie­siła wzrok na swoim odbiciu w lustrze. Zbyt długie blond włosy bezładnie opadały na czo­ło, zasłaniając piwne oczy. Cera pozostawała blada mimo letnich upałów. Choć ostatnio się nie ważyła, to i bez tego potrafiła stwierdzić, że schudła kilka kilogramów. Kości policzkowe uwydatniły się, dodając jej twarzy kilka dodat­kowych lat. Odruchowo dotknęła brzucha, który wciąż był płaski.
Weszła do salonu i zaczęła nerwowo prze­szukiwać górną szufladę stojącej w rogu ko­mody. Po chwili odnalazła kopertę, która kilka tygodni temu była biała. Teraz jej kolor balan­sował pomiędzy beżowym z wyraźnymi ślada­mi odcisków palców a brunatnym od plam po kawie. Wysunęła z niej kilka połączonych ze sobą czarno-białych kartoników. Przez dłuż­szy czas się w nie wpatrywała. Niewielka sza­ra kropka w centralnej części wydruku przez niewprawionego obserwatora mogłaby nie zo­stać dostrzeżona. Ona jednak wiedziała, czym, a w zasadzie kim była. Doskonale pamiętała chwilę, gdy podczas badania USG doktor Sta­chlewski potwierdził to, o czym od pięciu lat marzyła. Wreszcie miała szansę poczuć się matką i ta myśl sprawiła jej nieopisaną ra­dość, której zdawało się, że nic nie jest w sta­nie przyćmić. Oczyma wyobraźni widziała, jak jej dziecko się do niej uśmiecha, zachłannie wyciąga swoje małe, pulchne rączki, by się przytulić. Chciała je objąć, osłonić przed całym światem, ale to marzenie nie miało już szans na spełnienie.
Nie czuła, gdy bezradnie osunęła się na podłogę. Z rąk wysunęły się wydruki ultraso­nografu, które były jedynym dowodem, że nie oszalała i nie wymyśliła sobie istnienia dziecka. Przez chwilę jej ciało drżało z zimna, a może z emocji, po czym poddało się konwulsjom, połączonym z coraz głośniejszym szlochaniem. Nie była w stanie zapanować nad uczuciami, które rozdzierały jej duszę na coraz mniejsze kawałki. Czuła się jak pogrążona w spazma­tycznym tańcu, napędzanym przez cierpienie, z którym nie potrafiła się uporać.
Kiedy się ocknęła, nie wiedziała, ile minęło czasu. Starannie złożyła plik kartek i wsunęła je z powrotem do koperty. Całość ukryła w szu­fladzie pod obrusami. Nigdy nie przyznała się przed Kamilem, że posiada wydruki z ultraso­nografu. To było coś, co należało wyłącznie do niej, co sprawiało, że choć przez moment czuła, że jej życie nabrało znaczenia.
Kalina nie miała siły marzyć. W jej głowie panował chaos, a myśli podążały w dwóch kie­runkach: ku ofiarom wypadku i ku nienaro­dzonemu dziecku, jednak obydwie sprawy na końcu splatały się ze sobą w jedno słowo: ból.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger